Małgorzata Żurakowska
„Muchy w zupie”
okładka: miękka
Książka „Muchy w zupie” opowiada o zabawnych perypetiach młodej kobiety, żony, matki trójki dzieci i właścicielki psa, na którego z mężem nie byli gotowi. Zaletą książki jest na pewno niezwykła lekkość pióra, oraz okraszenie całej treści, dużą dozą humoru jednak na tym niestety chyba koniec. Małgorzata Żurakowska napisała o wszystkim i tak naprawdę o niczym, bohaterka opowiada o swoich problemach z zapanowaniem nad trójką dzieci i domem, co nieraz kończy się niepowodzeniem, jednak czy my kobiety chcemy czytać, o innej kobiecie, która wmawia sobie, że jeżeli nie ugotuje obiadu, jej rodzina nie będzie miała, co jeść? Chyba nie. Co prawda cała ta historia ma swój urok, a autorka posługuje się jeżykiem przystępnym, łatwym w odbiorze i w rzeczy samej przyjemna, jednak przez powierzchowne ujęcie tematu, sama się taką staje. Domowy chaos zna każdy z nas, miło poczytać, że panuje nie tylko w naszym domu, ale żeby całą książkę temu poświęcać, to już chyba przegadanie.
W zasadzie nie dowiadujemy się nic on bohaterce, ani o jej mężu, ani o dzieciach, wszystkie te osoby potraktowała, jako części składowe, tego właśnie domowego chaosu, nie poświęcając im osobno uwagi, co odbiera treści autentyczność.
Wszystkim tym, którzy w książce szukają relaksu i mentalnego odpoczynku od problemów, przynajmniej tych własnych, mogę tę książkę polecić, jednak czytelników, szukających w lekturze czegoś więcej, niż miłego spędzenia czasu, ostrzegam, że ta pozycja raczej waszych oczekiwań nie spełni.
Karolina Jarząbek