Jesteś tutaj: Home » Moda » Ulica modowo » Polski kicz 

Polski kicz













Od siódmego do ósmego stycznia 2012 trwały w Łodzi targi ślubne, podczas których można było zapoznać się z najnowszymi trendami na rynku matrymonialnym, a zatem nie mogło nas tam zabraknąć.

Choć stoisk nie było wiele (całe szczęście – nadmiar wrażeń nie jest dobry), to różnorodność prezentowanych propozycji mogła przyprawić o zawrót głowy nawet najwytrwalszych konsumentów współczesnej kultury. Po szybkim przeglądzie ofert przypomniał mi się prezent, który moi rodzice dostali w latach siedemdziesiątych: kareto-lampo-karafka, bo taka właśnie jest współczesna moda ślubna – wszystkomająca, skrząca się kryształkami i brokatem, obsypana piórkami i polana czekoladą z fontanny. By nieco rozjaśnić czytelnikom obraz rozłożymy tę mieszaninę na części pierwsze.


  1. Ślub

Wiadomo, że jak ślub to biała sukienka i garnitur lub frak. Tu wielkiego zaskoczenia nie było; panom proponowano fraki w ciemnych kolorach, do tego krawat z obowiązkową błyszczącą szpilką, perełką itp. Z paniami sprawa ma się nieco inaczej, bo owszem, wciąż na topie jest biel, najlepiej z towarzyszeniem mnóstwa koronek, hafcików i kryształków upodabniająca przyszłą mężatkę do gigantycznej bezy, ale nieśmiało wkradają się w to śnieżne towarzystwo fasony i kolory, które dotąd ze ślubem się nie kojarzyły. Fanki fuksji, błękitu i czerwieni z pewnością znajdą coś dla siebie. Producenci pomyśleli również o najmłodszym, wchodzącym w związki małżeńskie pokoleniu, dzięki czemu redakcja miała niebywałą okazję podziwiać suknię w stylu emo – trudne do wyparcia z pamięci przeżycie.

  1. A pod suknią…

Skończyły się czasy niewinnej niebieskiej podwiązki, która zdawała się szczytem perwersji. Dziś naprawdę myśli się o nocy poślubnej jako ekscytującym przeżyciu, więc proponowana bielizna mogłaby przyprawić o zawał niejednego pana młodego. Przy niektórych aranżacjach brakowało tylko akcesoriów SM, wszystko w obowiązkowej bieli.


  1. Na głowie…

Fantazja i szał, tak można określić fryzjerskie wyczyny stylistów obecnych na imprezie. Szczęśliwie doczekaliśmy czasów, gdy piękno kobiecych włosów zostało przełożone nad konieczność noszenia welonu i zamiast kilometrów firanek możemy podziwiać misterne sploty przetykane piórami, kryształkami i kwiatami. I choć nie polecilibyśmy takiej fryzury na co dzień, to jednak w tak wyjątkowej chwili radzimy zaszaleć i iść na całość.


  1. Dojazdy

Na własny ślub wręcz nie wypada przyjechać komunikacją miejską – trzeba wynająć pojazd. Im bardziej fikuśny, tym lepiej. Podczas targów naszą uwagę przykuła strefa z różnymi wehikułami, gdzie pyszniły się wielkie amerykańskie samochody polerowane na wysoki połysk (zresztą wszystkie wprost lśniły), limuzyny i oldmobil. Redakcja zgodnie doszła do wniosku, że do ślubu czy nie, chętnie wybrałaby się jednym z nich na wycieczkę. Podobnie, rzecz się miała z powozami, które również znalazły się w ofercie targów ślubnych i choć bez koni, wyglądały jak karety z bajki.



  1. Wesele

Ostatnio coraz bardziej powszechne staje się korzystanie z pomocy profesjonalnych organizatorów wesel. Trzeba przyznać, że choć do takich firm ludzie wciąż podchodzą z lekkim pobłażaniem, to okazują się one nieocenione szczególnie, gdy zgodnie z obowiązującą modą państwo młodzi są bardzo zapracowani. Jak wyznała nam jedna z organizatorek, tego rodzaju usługi polegają na spełnianiu nawet najdzikszych fantazji klientów. Stoły uginające się od owoców? Serwetki w kolorach tęczy? Wesele w stylu Bollywood? Dla organizatorki nie ma rzeczy niemożliwych, pod warunkiem, że klient ma wyjątkowo zasobny portfel…





  1. Gdzie się bawić?

W tym i zeszłym roku najbardziej popularne były śluby i wesela w plenerze, co dziwi, jeśli przypomnimy sobie jak deszczowe i ponure były wiosna i lato, ale jak udowadniają nam fanki kurtek przed pępek, jakaś tam aura nie będzie podważać świętych praw mody.

  1. Jak się bawić?

Jeśli nie mamy pomysłu jak zabawić rzesze wujków, których ostatni raz widziało się w wieku niemowlęcym, koniecznym może okazać się wynajęcie ludzi, którzy zamiast gospodarzy będą pełnić funkcje rozrywkowe. Z pomocą przychodzą nam: zespoły muzyczne z wbudowaną opcją wodzirejstwa, wykonujące repertuar będący mieszanką zawartości młodzieżowych list przebojów ze starą, dobrą piosenką biesiadną, organizatorzy ognisk, pieczonych świniaków i pokazów fajerwerków oraz wszelkiego rodzaju showmeni. Ta ostatnia kategoria, jeszcze raczkująca już pokazuje swoje złe oblicze proponując na przykład show polegający na tańcu w masce polskiego celebryty pokroju Krzysztofa Ibisza czy innej Glinki.

Jeśli przypadkiem trafimy na taki pokaz, jedynym ratunkiem może okazać się dobry barman, a takich na targach nie zabrakło. Barman to człowiek instytucja – one man show, zapewniający stałe dostawy życiodajnych trunków w najlepszym gatunku, który w dodatku potrafi efektownie podrzucać shakerem. Taki barman powinien być na każdym weselu.

Niezwykle popularną weselną rozrywką, jeśli nie liczyć traumy oczepin jest puszczanie lampionów, w niektórych miejscowościach powoli zakazywane ze względu na powodowane wypadki. W końcu nic nie pieczętuje związku tak, jak wywołany w pobliskiej wsi pożar.

  1. Co jeść?

Weselne jedzenie to temat, o którym redakcja mogłaby rozprawiać godzinami, ale ze względu na szczątkową przyzwoitość, jaką jeszcze dysponujemy powiemy tylko, że skoro ślub bierze się raz w życiu (przynajmniej w założeniu), czemu sobie żałować tego, co najlepsze? Dziczyzna podawana na sto wykwintnych sposobów, zupy, kremy, sałatki i pieczenie, a na deser wielki wybór ciast. Wszystko to podane w iście królewskim stylu i artystycznie zaaranżowane. W ogóle dzisiejsze dekoracje stołów to prawdziwe cudeńka, znakomicie podkreślające wyjątkowość chwili. Sporo z nich jest niejadalnych (kryształki i orchidee), ale co tam skoro zaspokajając głód sycimy zarazem oczy.

Przeciętne weselne menu jest tak rozbudowane, że nie sposób wyobrazić sobie by jedna osoba mogła skosztować każdego dania nawet, jeśli bawi się do rana. Ponieważ jednak redakcja wbrew modzie uwielbia jeść, nie omieszkała spróbować wszystkiego, co oferowali wystawcy. I tu przestroga: strzeżcie się medalionów ze śliwką…

  1. Jeszcze coś dla ciała…

Ku naszej wielkiej uciesze (no dobrze… ku uciesze damskiej połowy redakcji) na targach można było również spotkać stoiska z kosmetykami, których jedynym zadaniem jest zmiękczać, pachnieć i relaksować. Idea tym piękniejsza, że skoro już zostawimy wszystkie szczegóły specjalistom, nie pozostaje nam nic innego jak leżeć i pachnieć.

10.  Potworki

Skoro śluby są wszystkomające to wśród owego wszystkiego nie mogło zabraknąć kiczu i estetycznej potworności, a nie było tego mało. Filmy z wesela w 3D, taniec w maskach i koszmarne stroje to nic. Zgodnie stwierdziliśmy, że zdecydowanym faworytem w tej kategorii są figurki ustawiane na tortach. Wstydliwym milczeniem pominiemy te w kształcie wyjątkowo dużych genitaliów, bo nie one były najgorsze. Panna młoda łapiąca pana młodego na wędkę, której haczyk wbija mu się w pośladek? A może nokaut w wykonaniu tejże panny odzianej w czerwone rękawice bokserskie? Oferta koszmarnych figurek jest nieograniczona i pragniemy przy tej okazji oświadczyć, że jeśli któryś ze znajomych postanowi nam coś takiego kiedyś sprezentować, może się spodziewać, że figurka trafi go tam, gdzie wspomniany haczyk.


Podsumowując: w branży ślubno-weselnej modne jest dosłownie WSZYSTKO. Sukienki bezy, czy w stylu punk obok historycznych krojów, torty piętrowe i płaskie, samochody wszelkich możliwych marek i zdjęcia na tle postindustrialnego krajobrazu. To, jak będzie wyglądała uroczystość zależy od kwoty, na jaką zadłuży się rodzina, wyprzedając srebra i organy. Nieduża ceremonia do pięćdziesięciu osób to wydatek rzędu 10 000 PLN. Jeśli chcemy czegoś więcej musimy szykować sumę, za którą można by kupić nowy samochód. I szkoda tylko, że pośród baloników, błyskotek i ogłuszającej muzyki gubi się magia chwili, przysłonięta serią magicznych sztuczek.

 

An.Ka & ZŁOnrad

 

Redakcja postanowiła podczas targów zweryfikować pogłoskę, że ostatnio bardzo modne są tresowane motyle obsiadające parę młodą. Niestety, najwyraźniej jest to mit, bo żaden z wystawców o takich perwersjach nie słyszał.

 

 

---